Bardzo lubię gdy zaczynają się pojawiać jesienią.PARASOLE. Mają w sobie jakąś magię "łapania" światła i przestrzeni. Sama parasola nie noszę, bo zawsze, ale to zawsze je gubię.
Historia sięga pierwszych wieków naszej ery. Przybył z Chin w bliżej nieokreślonym momencie.
Samo słowo parasol pochodzi od włoskiego parasole co dosłownie znaczy słońcochron.
W Europie najpierw doceniono jego walory ocieniania. W XVII w dotarł do Francji i zrobił furorę. Upowszechnił się na dobre w XVII w. na dworze króla Ludwika XIV. Już wtedy męskie parasole różniły się od damskich. Damskie były znacznie kunsztowniejsze, wykonywane z drogocennych tkanin, często wysadzane drogimi kamieniami, z maleńkimi skrytkami umieszczanymi w rączkach.
Naturalnie był to przedmiot ekskluzywny i dostępny jedynie dla bardzo bogatych ludzi. Szczytem wytworności był przydzielony do niego sługa noszący za Panią lub Panem ten przyrząd.
W Polsce parasoliki, przyjęły się szybko i często zwane były umbrelkami ( ombrello - ocieniacz).
W Polsce parasoliki, przyjęły się szybko i często zwane były umbrelkami ( ombrello - ocieniacz).
Gdy parasol przestał być luksusem odkryto jego przeciwdeszczowe zalety. We Francji przyjął nazwę paraplui, co znaczy tyle co przeciwdeszczowy, zaczął się również składać co uczyniło go znacznie wygodniejszym w użyciu. W XIX wieku był niemal nieodzownym elementem stroju,.. Dla kobiet ozdobniejszy i często będący atrakcyjnym dodatkiem do stroju, męski - prawie zawsze, nieodmiennie klasyczny, czarny.
Teraz jest często tak mały, że możemy go nosić w torebce lub teczce. Firmy reklamowe zrobiły z niego gadżet znakomicie nadający się do reklamowania wszystkiego. Jest bardzo tani, ale też coraz rzadziej elegancki i wytworny. Można zobaczyć na ulicy wszystkie możliwe i niemożliwe wzory i kolory, choć wygląda na to, że Polacy pod tym względem są raczej konserwatywni, bo jednak najczęściej spotkamy szare i czarne.
Tylko coraz rzadziej znajdziemy miejsce gdzie możemy naprawić parasol, lub zamówić sobie coś wedle dawnego, czy też zupełnie innego stylu.
e.k. listopad 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz